Kalaharia – Burza

Przez kilka następnych dni było dość spokojnie. Podejrzanie spokojnie. Jakby wszyscy lokatorzy nagle się wyprowadzili. Aron zaczął się nawet zastanawiać, czy jego sąsiad jeszcze egzystuje. Nie spotkał go od tego pamiętnego minięcia na schodach, a i wtedy były to zaledwie sekundy.
Starał się nie być wścibski, ale od czasu do czasu nasłuchiwał odgłosów dochodzących z przeciwka, jednak nic nie zakłócało jego ciszy.
Była druga w nocy, weekend. Każdy normalny człowiek wyszedłby na dwór, do baru ze znajomymi lub podrywałby jakąś pannę na imprezie. Każdy normalny. Blondyn jednak nie mógł ryzykować. Względy bezpieczeństwa od lat wpajane mu przez dziadka. Cóż, nie mógł tego sobie od tak ignorować. Chciał czy nie chciał raz na jakiś czas miał całkowity szlaban. Jednak mimo wszystko nie przeszkadzało mu to. Nie był typem imprezowicza, więc spokojnie mógł się obejść bez tego typu ‚wygód’.
Leżąc w łóżku słuchany w spokojny szum wiatru za oknem usłyszał ciężkie kroki na schodach. Po chwili towarzyszyło temu opadnięcie i ciężkie dyszenie, prawdopodobnie mężczyzny.
Wstał z łóżka i skierował się do drzwi. Złapał za klamkę, biorąc głęboki oddech, po czym szybko otworzył drzwi.
To co zobaczył zdziwiło go dość mocno.
Na klatce schodowej siedział, lub raczej opierał się o ścianę w pozycji siedzącej, Sebastian. Nie wyglądał przy tym zbyt korzystnie. Włosy miał posklejane jakąś mazią, przez co na czoło opadały mu niedbale ciemne strąki, twarz widocznie blada pomimo niewielkiej ilości światła wpadającego z mieszkania Arona. Ciężko dyszał, resztkami sił próbują się podeprzeć i zachować jakąkolwiek godności w obecności swojego sąsiada. Żaden mężczyzna nigdy nie chciałby pokazywać swojej słabości w ‚pełnej krasie’.
Blondyn tylko odetchnął cicho, po czym zbliżył się do mężczyzny kucając przed nim. Spojrzał na jego zapadnięte policzki i poszarzałą cerę. Musiało stać się coś naprawdę niedobrego, skoro wyglądał aż tak źle.
Aron zdziwił się niejako. Ten mężczyzna miał zadziwiającą zdolność do zmian stanu swojego organizmu. Najpierw pobity, później wyglądający niczym playboy bez żadnej skazy, a teraz to. Jego wygląd obrazował człowieka głodującego co najmniej przez pół roku.
Chłopak skrzywił usta i spróbował złapać mężczyznę w pasie pomagając mu wstać. Nie mniej jednak pierwsza próba skończyła się klęską. Obaj wylądowali na podłodze, przy czym brunet zdecydowanie opierał się jakiejkolwiek próbie pomocy.
– Oż nie stękaj, tylko spróbuj wstać. I tak sam o siebie nie zadbasz – burknął Aron spoglądając karcąco na mężczyznę i ponawiając próbę. Sebastian wymamrotał nieskładnie parę obelg, prawdopodobnie mających dość poważnie obrazić blondyna, oddychając ciężko i próbując utrzymać jakikolwiek stan świadomości. Niestety nie wychodziło mu to zbyt dobrze.
Po paru minutach, przewróconym krześle, zagiętym dywanie i kilku zachwianiach równowagi blondyn doprowadził mężczyznę do swojego łóżka kładąc, a raczej rzucając go na posłanie.
Sebastian oddychał ciężko, jak po maratonie. Aron również nie był w lepszej kondycji. Mężczyzna nie należał do osób lekkich, mimo swojego ‚wygłodzonego’ stanu.
Wziął głęboki oddech, po czym zaczął powoli układać Sebastiana na posłaniu. Zdjął jego ciężkie buty i obdrapaną, czarną kurtkę, pozostawiając resztę ubrań w spokoju. Mężczyzna wyraźnie protestował przy jakiejkolwiek próbie rozpięcia spodni czy uwolnieniu go z koszulki, która nie nadawała się już nawet na ścierkę do podłogi.
– Nie szamocz się tak, chcę ci tylko pomóc – burknął Aron okrywając Sebastiana tymczasowo kocem i kierując się do łazienki.
Znalazł tam miskę oraz czysty ręcznik. Nalewając letniej wody do niej spojrzał w lustro i przeczesał palcami włosy. Na cholerę on mu pomagał? I jeszcze Sebastian na niego burczał. Nawet go porządnie nie znał, ale nie, jakiś kretyński odruch samarytanina kazał mu zająć jego sąsiadem niczym małym bezbronnym kotkiem znalezionym na śmietniku. Czasem Aron nienawidził siebie za bycie zbyt miękkim.
Ugh powinien więcej myśleć tym swoim głupim łbem, gdzie, taką miał nadzieję, kryły się jeszcze resztki rozsądku. Nie mniej jednak głupio by było wyrzucić teraz bruneta za drzwi. Jak się powiedziało ‚a’ to trzeba powiedzieć ‚b’ i nie było od tego odwrotu.
Aron zakręcił kurek, przerzucił ręcznik przez ramię, po czym wziął miskę i skierował się do pokoju.
Sebastian nadal leżał w pozycji jakiej go zostawił, oddychając ciężko, z przymkniętymi oczami. Jedną rękę miał położoną na piersi, druga zaś zwisała bezwładnie z łóżka.
– Teraz czy chcesz czy nie chcesz musisz ze mną współpracować. A koszulka i tak jest podarta – burknął blondyn stawiając miskę na podłodze i zabierając ze stolika nocnego nożyczki.
Usiadł i metodycznie zaczął rozcinać ubranie mężczyzny, przy akompaniamencie jego słabych protestów i próbach odgarnięcia go rękami.
Oczy rozszerzyły mu się ze zdziwienia widząc, jak głębokie rany miał on na brzuchu. Zawahał się, po czym sięgnął po telefon znajdujący się w kieszeni spodni. Nie mógł tego tak zostawić, to trzeba było zszyć. On nie umiał, zresztą nawet gdyby umiał prawdopodobnie by się za to nie wziął. Wolał zadzwonić po profesjonalną pomoc.
– Zostaw…. – jęknął mężczyzna, kiedy chłopak zaczął wykręcać numer. Nie chciał żadnej pomocy z zewnątrz. I tak czuł się dość źle, wiedząc, że będzie musiał się zapewne tłumaczyć swojemu sąsiadowi z tych ran. Nie chciał w to mieszać jeszcze większej ilości ludzi.
– Nie! Jesteś idiotą czy jak? Przecież to zszyć trzeba, ktoś to musi zobaczyć! – krzyknął Aron spoglądając na bruneta. Jego zachowanie było coraz bardziej nieodpowiedzialne. – Pogięło cię czy jak? – zapytał, kiedy brunet zaczął się podnosić i wyciągać rękę po telefon.
– Zostaw… rano wszystko wyjaśnię – stęknął resztkami sił. – Po prostu to… przemyj i zostaw – poprosił spoglądając mało przytomnym wzrokiem na chłopaka.
Aron zagryzł wargę niepewnie. Nie wiedział co robić w takich przypadkach. Odetchnął i spojrzał na Sebastiana poważnie.
– Ale rano idziesz do szpitala… jasne? – zapytał patrząc to na rany to na twarz mężczyzny. – Bez wykrętów. Nie mam zamiaru użerać się z sepsą czy czymś podobnym, bo masz jakieś beznadziejne urojenia niczym kobieta.
– Yhm… – stęknął niewyraźnie brunet. Nie miał ochoty na zbytnie dyskusje w tym momencie.
Aron jeszcze raz spojrzał na twarz mężczyzny, który opadł teraz bezsilnie na łóżko. Było mu go żal, ale mimo wszystko musiał być stanowczy. Posiedzi z nim do rana, a później zawiezie do szpitala.
Chłopak odetchnął głęboko i zaczął powoli i metodycznie przemywać rany mężczyzny. Co jakiś czas słychać błyło ciche syknięcia czy napięcie mięśni.
Mimo to jednak Sebastian leżał dość spokojnie na łóżku. Cóż, zapewne był zbyt zmęczony, żeby cokolwiek zrobić. Widocznie chciał mieć to już za sobą. I dobrze, Aron miał przynajmniej z nim święty spokój. Nie musiał męczyć się z przytrzymaniem go.
Po godzinie Sebastian był już cały przemyty. Prowizorycznie został również obandażowany. Teraz można było spokojnie odpocząć.
Aron przystawił fotel bliżej łóżka i ułożył się na nim wygodnie, okrywając kocem. Przyda mu się odrobina snu. Sebastian też spał, nie miał zbytniej gorączki, oddychał również spokojniej. Sytuacja była opanowana.
Aron ułożył się wygodnie w fotelu, prostując nogi przed siebie i zamykając oczy. To był bardzo stresujący wieczór
~~~
Ciepła plaża, słońce… Wszystko, czego człowiek mógłby oczekiwać. Aron rozmarzył się, kiedy to nagle do jego świadomości zaczęły docierać niepokojące dźwięki. Zmrużył powieki wyrwany z przyjemnego snu, po czym otworzył leniwie oko rozglądając się przed siebie. Gdy tylko spostrzegł, że w łóżku brak bruneta natychmiast zerwał się z fotela. Nie trzeba było długo rozglądać się po pokoju.
Niecały metr przed drzwiami zobaczył klęczącego Sebastiana, który ostatkami sił próbował się do nich dostać.
– Mówiłem ci, że masz siedzieć w łóżku – cmoknął Aron zwlekając się ciężko z fotela i powoli podchodząc do mężczyzny.
– Nie zbliżaj się! – zacharczał brunet kuląc się bardziej w sobie. – Nie waż… się podchodzić. – wysapał resztkami sił.
– Nie rozumiem, o co ci chodzi – odrzekł blondyn zatrzymując się na chwilę. Po chwili jednak pokiwał z dezaprobatą głową i podszedł szybkim krokiem do mężczyzny.
– Chodź, pomogę ci… – zaczął, kiedy to nagle Sebastian odwrócił się do niego i pchnął na podłogę, przygważdżając go do niej. Silne palce boleśnie wbijały się w ciało blondyna. Zaś sam Aron rozwarł oczy ze zdziwienia.
Sebastian dyszał nad nim ciężko, starając się ze wszystkich sił opanować.
Nie mógł nic na to poradzić, że kiedy poczuł ciepło krwi blondyna, musiał natychmiast wyjść i wypić trochę zapasów ze swojej lodówki. Niestety był strasznie słaby, a ciało Arona było tak blisko. Wystarczyło wbić się w nie i wypić odrobinę.
Sebastian jednak wiedział, że na odrobinie by się nie skończyło i prędzej czy później wypiłby całą jego krew. A tego chciał uniknąć za wszelką cenę.
Resztkami sił odwrócił się od chłopaka kuląc na podłodze. Nie wiedział co teraz się stanie.
Miał totalny mętlik w głowie.
Blondyn dysząc ciężko usiadł na podłodze, rozmasowując bolące ramię. Przestraszył się. Jednak nie miał zamiaru uciekać. Znał z opowieści takie sytuacje.
– Wampir… prawda? – zapytał cicho blondyn spoglądając z przerażeniem na mężczyznę. Ten zaś w odpowiedzi kiwnął głową, potwierdzając fakt.
– Krwi… – jęknął Sebastian starając się panować nad odruchami swojego ciała. Dyszał ciężko, jak po maratonie starając się powstrzymać reakcję swojego organizmu.
-Powiedz, że masz krew u siebie? – mruknął blondyn starając się nie zdradzić drżenia głosu. Jednak nie wychodziło mu to zbyt dobrze. Wstał na trzęsących się nogach i , gdy ten ponownie kiwnął głową, powoli skierował w stronę wampira. – Daj mi klucze – mruknął widząc, że Sebastian kiwa lekko głową. – Przyniosę. Zakładam, że mogą być w lodówce – dodał po chwili odbierając metalowy pęk rzucony na podłogę. Odetchnął głęboko, kiedy Sebastian po raz trzeci kiwnął głową.
Aron nie chciał tracić ani chwili cennego czasu. Prawdopodobnie cudem uniknął zatopienia kłów w swoje ciało. Gdyby Sebastian się nie opanował nie wiadomo co by mogło się wydarzyć.
Gdy tylko otworzył drzwi mieszkania mężczyzny szybkim krokiem skierował się do lodówki. Tak jak podejrzewał na jednej ze szklanych półek widniało parę worków szpitalnej krwi. Niezłe zabezpieczenie na wypadek nagłego głodu – pomyślał.
Szybko jednak zabrał jeden z nich , zatrzaskując szybko drzwiczki lodówki, po czym wrócił do Sebastiana, który nie wyglądał ani odrobinę lepiej.
Stojąc cały czas w bezpiecznej odległości odetchnął głęboko, rzucając woreczek z krwią brunetowi. Nie musiał zbyt długo czekać. W mgnieniu oka mężczyzna pochłoną zawartość torebki, uspokajając się nieco.
Chłopak zauważył również, że w tym samym momencie drobne zadrapania na ciele mężczyzny zaczęły się zarastać. Cóż, zagadka zniknięć ran pozostałych po potyczce z innym facetem została rozwiązana. Niestety Aron nie wiedział, czy powinien się z tego cieszyć czy jednak płakać.
***
Aron szedł ze sklepu powoli, myśląc o tym, co zdarzyło się parę dni temu w nocy. Zastanawiał się jak teraz ułożą się jego stosunki z Sebastianem.
Krótko po rozmowie mężczyzna opuścił jego mieszkanie, burcząc ciche podziękowanie w drzwiach. Aron nie był do końca pewien czy dobrze zrobił zachowując wszystko w tajemnicy.
Chociaż z drugiej strony teraz niejako życie bruneta zależy od jego dobrej woli.
Westchnął cicho zastanawiając się jak to wszystko dalej się potoczy. Nie był pewien swoich decyzji.
– Aron? – usłyszał znajomy głos. Podniósł głowę i uśmiechnął się, gdy tylko dostrzegł przed wejściem do swojego budynku znajomą twarz.
– Michelle! – ucieszył się widząc dziewczynę. Ostatnimi dniami martwił się o nią, gdyż nie dawała żadnego znaku życia. – Co u ciebie? Gdzie się tak długo podziewałaś? Zaczynałem się niepokoić.
– Tu i tam… wiesz jak to jest. Gdzie fajna praca tam i ja – odrzekła dziewczyna uśmiechając się lekko. – Przyszłam cię odwiedzić, nie przeszkadzam? Może miałeś inne plany czy coś.
– Nie, skądże! – odparował szybko blondyn. – Chodź, pójdziemy do mnie, napijemy się czegoś i opowiesz co tam u ciebie. Wiem, że to tylko parę dni ciszy, nie mniej jednak…
– Ok, ok, nie musisz się tłumaczyć – zaśmiała się Michelle, biorąc chłopaka pod rękę i całując go w policzek. – Przepraszam, że musiałeś się o mnie martwić. Następnym razem powiadomię cię o moich wyjazdach. – obiecała spoglądając pogodnie na blondyna.
– Byłoby miło – odparował Aron uśmiechając się lekko i otwierając drzwi na klatkę.
Powoli wchodzili na schody, śmiejąc się co jakiś czas do siebie i rozprawiając o tym co działo się w pracy u Arona przez ostatnie parę dni. Łącznie z narzekaniem na Ritę. Nagle natknęli się na Sebastiana, któremu najwidoczniej znów gdzieś się śpieszyło.
Brunet powiedział krótkie ‚cześć’ w stronę chłopaka i zlustrował wzrokiem dziewczynę. Szybko jednak odwrócił głowę i zszedł szybkim krokiem w dół.
– Kto to był? – zapytała kiedy weszli już do mieszkania. – Przystojny…
– Bo ja wiem, czy przystojny – burknął Aron zdejmując kurtkę. – To mój nowy sąsiad. W sumie stary… no ale niech będzie, że nowy.
– Nie rozumiem – odparowała dziewczyna patrząc podejrzliwie na blondyna. – Stary ale nowy?
– No bo wyprowadził się zanim JA się tutaj wprowadziłem, mieszkanie jest jego i teraz wrócił i o… tak się jakoś minęliśmy.
– Ahaa… ciekawa sprawa. No i on jest ciekawy – zachichotała niczym nastolatka.
– Co, chcesz mi już sąsiada podrywać? – zapytał chłopak kierując się do kuchni i wstawiają wodę. – Herbata lub kawa czy cos mocniejszego? – zaproponował.
– Wystarczy tylko woda.

4 Komentarze (+add yours?)

  1. Beata
    Paźdź 03, 2011 @ 03:14:13

    Wiesz, czytam szybko, wiec moze ominelam fragment w ktorym jest wyjasnioe, skad Aron wiedzial, ze sasiad musi wypic krew?
    Tylko tyle, jezeli chodzi o drobna, niescislosc w opowiadaniu.
    Ale, podobalo sie bardzo, wciagnelo i czytac zaczynam nastepna czesc.

    Pozdrawiam B.

    Odpowiedz

  2. alphoense
    Paźdź 03, 2011 @ 16:48:35

    Dzięki za wychwycenie niejasności : ) Sama czytając (nawet parokrotnie) nie jestem w stanie pewnych rzeczy wyłapać. Fragment zostanie więc poprawiony ^^

    Odpowiedz

  3. viralmoney.biz
    Mar 02, 2014 @ 02:35:52

    An interesting discussion is definitely worth comment. I do think that you ought to write more on this topic, it might not be
    a taboo matter but typically people don’t speak about such issues.
    To the next! Many thanks!!

    Odpowiedz

  4. best deals
    Mar 06, 2014 @ 13:52:48

    Hey there just wanted to give you a quick heads up.
    The text in your post seem to be running off the screen
    in Ie. I’m not sure if this is a formatting issue
    or something to do with browser compatibility
    but I figured I’d post to let you know. The style and design look great though!

    Hope you get the problem solved soon. Cheers

    Odpowiedz

Dodaj komentarz