Kalaharia – Decyzje

Powrót po dwóch (lub nawet więcej) latach. Trochę porządków i ponownych prób pisania. Zobaczymy jak się uda. Jednocześnie będę starała się poprawić już istniejące rozdziały.
Miłego!

Aron stwierdził, że najlepszym wyjściem będzie wypicie kilku bądź kilkunastu piw. Był to napój stosunkowo niedrogi, a mile uprzyjemniający wieczorne ‘pogadanki’.
– Pogadanki – żachnął się blondyn przecierając twarz ręką. Kiedy myślał o natłoku informacji i związanych z nimi decyzji, jakie będzie miał do podjęcia aż go skrzywiało wewnętrznie. Nie był pewien, czy temu wszystkiemu podoła.

Czasem naprawdę zastanawiał się co zrobił nie tak, że pokarało go tym całym syfem za jednym zamachem. Do tej pory żył sobie spokojnie sam, miał kilku znajomych, pracę – może niezbyt ciekawą, ale stałą. Nie zauważał dziwnych rzeczy, nie wiedział nic o wampirach czy wilkołakach. Jedynie to, co naoglądał się z filmów czy przeczytał z komiksów. Nie mniej jednak nigdy nie sądził, że to może być prawda. Wiadomo, skądś legendy musiały się skądś brać, jednak w większości można je było wytłumaczyć chorobami ludzkimi np. wrażliwością na światło słoneczne lub po prostu nadmiernym owłosieniem ciała. Nigdy jednak nie przypuszczał, że coś mogłoby być na rzeczy. W szczególności, że te razy przez tyle lat żyją obok ludzi, a nam nic nie wiadomo. Chociaż może wiadomo? Tylko nie chcemy tego zauważać.
Nie mniej jednak nadal też zastanawiał się czy dobrze robi ufając tak bardzo Sebastianowi. Bądź co bądź była to nadal obca osoba, do tego nie miał pewności czy jego zamiary były szczere czy też chciał coś przysłowiowo ugrać. Zastanawiał się nawet przez chwilę czy nie uciec od tego wszystkiego od razu i zacząć wszystko od nowa. To by było łatwiejsze niż stawianie czoła jego aktualnym problemom.
– Przyłącz się do nas – cichy głos wyrwał go z zamyślenia. Nawet nie spostrzegł się, kiedy na jego drodze stanęła Emma. Stała przed nim z zacięciem na twarzy, przypominając małe dziecko uparcie dążące do osiągnięcia swojego celu – Kiedyś i tak będziesz musiał stąd odejść, a nie wiadomo na kogo trafisz. Ktoś może cię dopaść wcześniej niż…
– Daj mi spokój – przerwał jej Aron odwracając się na pięcie i zmierzając z powrotem do swojego mieszkania. Nagle stracił jakąkolwiek ochotę na przechadzkę do monopolowego. – Nie chciałem was w swoim życiu. Nie chciałem nikogo nowego. Miałem normalną pracę i życie zanim wy wszyscy się w nim pojawiliście. Nagle z dnia na dzień tkwię w jakimś gównie, które wcale mi się nie podoba. I nie – zaczął, widząc, że Emma dogoniła go i chce coś dodać od siebie – to, że za mną łazisz wcale nie przyczyni się do tego, że zmienię zdanie. Wręcz przeciwnie – burknął przyśpieszając kroku i mocniej wciskając ręce w kieszenie kurtki. Jak na złość zaczął siąpić deszcz, co jeszcze bardziej irytowało chłopaka.
– Gdyby to zależało ode mnie wcale bym cię nie nakłaniała! Zostawiłabym cię w spokoju i ani trochę się tym nie przejmowała.- syknęła dziewczyna patrząc butnie w stronę Arona. – ale ja nie przewodzę i to nie do mnie należy ta decyzja. Zależy mi na twoim bracie, zresztą jak każdemu z watahy. Takie są wilki i tego nie zmienisz. Tobie też zależy na Zachariaszu przecież. Powinieneś więc wrócić. Wtedy przynajmniej byłbyś z rodziną, a nie sam. – dodała siląc się na milszy ton.
– Tacy są LUDZIE. Jesteście LUDŹMI a nie wilkami. To, że pomimo swojej… natury przenosicie się w jakieś niezidentyfikowane zbiorowiska i gnijecie w tym syfie to już nie moja wina. Ale jesteście LUDŹMI a nie jakimiś wilkami – warknął stając nagle w miejscu i patrząc z góry na drobną dziewczynę.
– Czy to ci się podoba czy nie jesteśmy po części wilkami. I to nas definiuje. Ty też nim jesteś i przez to należysz do rodziny. Pamiętaj, że jej się nie wybiera. A skoro mowa o rodzinie, to łap – odrzekła wyciągając z kieszeni i rzucając w stronę chłopaka mały, skórzany woreczek pełen niezidentyfikowanego proszku. – Gdybyś miał problem i przemiana nagle by się zaczęła zażyj trochę tego. To powstrzyma skutki. Może. – dodała cicho robiąc kilka kroków w tył i po chwili odwracając się i przyśpieszając kroku. Zanim Aron zorientował się co się dzieje już zniknęła mu z oczu.
Blondyn spojrzał na woreczek z niesmakiem. Cokolwiek to było nie miał zamiaru z tego korzystać. Najchętniej wyrzuciłby to gdzieś do śmieci, jednak cały czas rozważał wersję ‘a co jeżeli’. Chcąc nie chcąc to mogło być prawdopodobne, że kiedyś zacznie się przemieniać. Nie wiedział nic na ten temat, więc jeżeli to coś miało mu pomóc… to co za problem trzymać w domu jeden mały grat więcej?
Chłopak powoli wypuścił powietrze z płuc i spojrzał w niebo. Trzeba było wrócić do domu i wygrzebać z zakamarków mieszkania zapasy na popijawy. Nie miał najmniejszej ochoty wracać się do monopolowego. Zastanawiał się nawet, czy nie odwołać tego całego picia z Sebastianem i po prostu schlać się na umór we własnym mieszkaniu. Ta opcja byłaby dużo bezpieczniejsza.
***
Sebastian usadowił się w fotelu obracając w palcach wisiorek z lilią. Zastanawiał go fakt ile Aron o nim wie i jak wiele informacji jest w stanie od niego wyciągnąć. W końcu nie na co dzień spotykało się osobniki z klanów rodem z najdalszej północy. Swoją drogą, czytając informacje o wyrżniętych w pień wioskach na tamtejszych terenach niektóre z wniosków nasuwały się same. Pytanie tylko, czy to był jeden klan czy tez kilka, walczących ze sobą. Czy od początku mogli zamieniać się w ludzi czy też, jak pradawni, mieli z tym problemy? Wiele pytań i jeszcze większych możliwych odpowiedzi.
Mężczyzna westchnął cicho. Zastanawiał się czy nie wykorzystać po prostu w jakiś sposób Arona do swoich celów. To mogłoby być przydatne, aczkolwiek jednocześnie dość ryzykowne. Jeżeli ktoś z jego otoczenia dowiedziałby się co się dzieje, Sebastian nie miałby raczej żadnych szans na przeżycie. Jego ciało zostałoby rozszarpane, a resztki zapewne spalone. Tak przynajmniej kończyła większość egzorcystów, którzy wpadli w ręce większej ilości wilkołaków. Cóż, ryzyko zawodowe – pomyślał mężczyzna i zaśmiał się po cichu do siebie.
Z tego, co zdążył zaobserwować, w okolicy było kilka grupek likanów, jednak ta zidentyfikowana przez niego ostatnio była największa. Co gorsza, w jakiś sposób zamieszany był w to również Aron, co niosło za sobą fakt, że sprawa może być bardziej skomplikowana niż na początku myślał.
Westchnął cicho chowając wisiorek pod koszulką i zakładając ręce za głową. Najpierw musiał ustalić plan działania. Spróbuje wyciągnąć jak najwięcej informacji z Arona, nie wzbudzając jednocześnie podejrzeń. Potrzebuje wiedzy na temat jego pochodzenia, kontaktów społecznych, może nawet uda się wyciągnąć jakieś nowinki dotyczące spotkania z gronem wilkołaków i jego bratem Zachariaszem. Podpicie Arona dzisiejszego wieczora mogło być w tym bardzo pomocne.
Z zamyślenia wyrwał go dzwonek do drzwi. Niechętnie podniósł się ze starego fotela i poszedł otworzyć. Zdziwił się, że chłopak dzwonił do drzwi. Mógł równie dobrze po prostu wejść do środka. Mężczyzna cmoknął ze zniecierpliwieniem chwytając za zużytą klamkę do drzwi.
– Mówiłem ci, żeby… Aron? – zapytał wpatrując się w pustą przestrzeń przed siebie. Zmarszczył brwi wychylając się lekko z mieszkania i rozglądając się po lekko oświetlonym korytarzu. Zaciągnął się powietrzem, czując wyraźny zapach piżma. Skrzywił się lekko. To, co przed chwilą zadzwoniło do drzwi nie pachniało jak człowiek. Tym bardziej, że człowiek nie ulotniłby się niepostrzeżenie w ciągu kilkunastu sekund.
– Czemu stoisz na korytarzu? – z zamyślenia wyrwał go blondyn wchodzący po schodach. – czekasz na kogoś? – zdziwił się spoglądając na bose stopy mężczyzny i jego zdziwiony wzrok.
– Nie, po prostu… wydawało mi się, że coś słyszałem. Wyszedłem to sprawdzić, ale widocznie mi się przesłyszało – odparł po prostu. – Kupiłeś cokolwiek? – zapytał spoglądając na chłopaka, który dość uporczywie wciskał ręce w kieszenie kurtki. – Czy może kasy zapomniałeś? – dopytywał.
– Nie… wiesz, tak właściwie, to w połowie drogi odechciało mi się pić. Chyba pójdę do siebie po prostu się wyspać. Nie czuję się na siłach. – mruknął Aron starając się nie patrzeć na Sebastiana i wymijając go dekilanie. – Wybacz stary – dodał jeszcze wkładając klucz do zamka i starając się otworzyć mocno sfatygowane drzwi.
– Jesteś pewien? – zapytał brunet podchodząc do chłopaka. – Mam coś w zanadrzu, na początek wystarczy. – dodał widząc wahanie ze strony Arona. Chłopak zatrzymał się przy uchylonych drzwiach nie spoglądając na wampira. Sam nie wiedział co miał zrobić, chciało mu się jednocześnie płakać i krzyczeć. Odetchnął cicho.
– Ok… za 15 minut do ciebie przyjdę. Muszę się trochę ogarnąć. – mruknął tylko wchodząc do środka. – Spróbuję coś wykombinować z alkoholu – dodał, po czym zamknął drzwi przed Sebastianem.
Brunet wyprostował się i spojrzał na zamknięte drzwi. Nie wiedział co się stało po wyjściu Arona z jego mieszkania, jednak na pewno nie było to nic dobrego. Dodatkowo oprócz dziwnego zachowania chłopak pachniał piżmem. Stosunkowo znajomym piżmem.
Wrócił do mieszkania i podszedł do lodówki. Wyjął z niej jedną z tańszych whiskey oraz woreczek krwi. Musiał zrobić sobie koktajl na poprawę samopoczucia. Wyciągnął szklankę i przelał część krwi i alkoholu robiąc sobie pospolitego drinka. Upił łyk i oparł się o blat rozmyślając.
Zastanawiał się co to miało dokładnie znaczyć. Czy faktycznie ktoś z otoczenia Arona poznał się na nim? Czy to miało być ostrzeżenie? Tego nie mógł być pewien. Jedyne, czego był świadomym to fakt, że musi zbliżyć się maksymalnie do chłopaka. To może być jego jedyny gwarant bezpieczeństwa.

Dodaj komentarz